0
Woy 8 lipca 2017 17:02
Image
Image
Image
Image
Image
ImageCzęść IV - Wyspa Książęca

O ile Wyspa Świętego Tomasza jest odwiedzana bardzo rzadko, w porównaniu z Wyspą Książęcą (Príncipe) jest niemalże zatłoczona. To tak, jakby w Polsce porównywać liczbę turystów z zagranicy w Krakowie z, dajmy na to, Rzeszowem. Przyczyna jest oczywista – możliwości transportu na Wyspę Książęcą są bardzo ograniczone. Od São Tomé dzieli ją około 140 kilometrów, a pomiędzy wyspami nie funkcjonuje połączenie promowe. Jedyną możliwością dostania się na Príncipe jest samolot lokalnych linii STP Airways – 33-osobowy SAAB-340, który, jak się później okazało, wcześniej służył na Ukrainie.

STP Airways latają na Príncipe sześć razy w tygodniu, łatwo więc policzyć, że maksymalnie może się tam dostać mniej więcej 200 osób, i to wliczając lokalnych mieszkańców. W dodatku monopol sprawia, że cena przelotu jest zaporowa – od 200 euro w obie strony za półgodzinny lot. Plus jest taki, że można bilety kupić online – etixy przyszły mi zaraz po zakupie.

Z uwagi na wysoką cenę i króciutki pobyt, zostawiłem żonę i dzieci w hotelu i na Príncipe udałem się sam. Po przylocie oficjele sprawdzają paszporty (wyspa jest regionem autonomicznym), pytają o hotel i sprawdzają temperaturę – Wyspa Książęca jest oficjalnie wolna od malarii i jak widać władze starają się ten korzystny stan podtrzymać.

Image

Lotnisko na Príncipe jest oczywiście malutkie i na większość turystów czeka transport z hoteli. Bo trzeba wiedzieć, że pomimo izolacji wyspa ma dwa znakomite i jeden bardzo dobry hotel (ceny to odpowiednio około 450, 250 i 150 euro za dobę w dwójce). Ja zatrzymałem się w stolicy wyspy Santo Antonio, w najtańszym możliwym hoteliku Delmata (niedostępny na booking, rezerwacja przez Saoferias) i za skromny pokoik że śniadaniem zapłaciłem 40 euro. Oczywiście nikt na mnie stamtąd nie czekał, stąd też poszedłem piechotą. Na szczęście po jakichś 5 minutach bezinteresownie i bez machania zostałem podwieziony przez miejscowych. Uratowało mnie to przed solidnym zmoknięciem bo wkrótce rozpętała się ostra tropikalna ulewa. Padało dobre dwie godziny, a potem z przerwami przez cały dzień, przez co nie miałem szansy zobaczenia zbyt wiele.

Wyspa Książęca ma około 140 km kwadratowych i w połowie stanowi park narodowy - ta część jest praktycznie niedostępna. Największą atrakcją drugiej połowy jest Banana Beach, znana na całym świecie jako inwestycja Baccardi. Ja miłośnikiem plaż nie jestem, szczególnie że za wstęp na tę trzeba wysupłać aż 15 euro (lub zatrzymać się w hotelu – tym za 250 euro za dobę). Inna atrakcją jest Roça Sundy , nieaktywna obecnie plantacja, która przyczyniła się do historii nauki - to tu angielski uczony Arthur Eddington pierwszy raz zweryfikował eksperymentalnie teorię względności Einsteina. Miałem plan znalezienia skuterowej taksówki i objechania wyspy, ale z powodu ulewnego deszczu jedyne, co byłem w stanie, to zwiedzić stolicę Santo Antonio.

Samo miasto jest małe (trochę ponad 1200 mieszkańców przy niespełna 6000 zamieszkujących całą wyspę) i nieporównywalnie biedniejsze niż stolica São Tomé. Miałem problem ze znalezieniem czegoś do jedzenia- istniejące restauracje były opuszczone, a w sklepach z gotowych rzeczy można było kupić co najwyżej mięso w puszce, jeden rodzaj kiełbasy czy oliwki. Pieczywa innego niż tosty w kartonie też nie było.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image


Niepewna pogoda miała jedną zaletę – wreszcie miałem okazję do spokojnego spaceru po ulicach i
obserwowania codziennego życia mieszkańców - prania, zabaw dzieci, wspólnych posiłków, a nawet bardzo skromnego wnętrza chat.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image


Następnego dnia rano wróciłem na São Tomé i po raz pierwszy w życiu doświadczyłem ręcznego „skanowania” bagażu – lotnisko na Wyspie Książęcej nie posiada maszyny do prześwietlania. Choć byłem na Wyspie Książęcej tylko jeden dzień i kosztowało to niemało, nie żałuję i uważam, że było warto. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że taki stosunek jakości do ceny mógłby być dla innych nieakceptowalny.Część V - Podsumowanie, ceny i informacje praktyczne

O Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej słyszeliśmy wiele dobrego i nie zawiedliśmy się. To jeden z bardzo ciekawych krajów, zasługujących na znacznie większe zainteresowanie turystów i nie jest wykluczone, że kiedyś podzielą los innej byłej kolonii portugalskiej – Republiki Zielonego Przylądka. Wprawdzie ja jestem w tym przypadku sceptyczny - São Tomé ma jedną cechę, która jest bardzo nielubiana przez turystów resortowo-plażowych – sezon bez opadów trwa tu tylko dwa miesiące – lipiec i sierpień. Niezłe do zwiedzania są również czerwiec i wrzesień, kiedy to pada bardzo rzadko, ale niebo bywa mocno zachmurzone (dla mnie to akurat zaleta, bo temperatura była znacznie znośniejsza, niż w Portugalii). W pozostałe miesiące pada dużo lub bardzo dużo (choć nie codziennie) – co nie dziwi, w końcu jesteśmy na równiku.

Poniżej garść informacji praktycznych:

Wizy i wjazd

Obywatele UE nie potrzebują wizy, jeśli pobyt w kraju trwa do 15 dni. W zamian za to na Wyspach teoretycznie obowiązuje podatek turystyczny w wysokości 3 euro za osobonoc (tylko powyżej 13 lat). Piszę teoretycznie, bo w obu miejscach, w których nocowałem, nikt tego podatku się nie domagał, ale nie wykluczam, że w droższych miejscach trzeba będzie płacić.

Zdrowie

São Tomé jest położone w najbardziej malarycznym regionie świata. Jeszcze kilka lat temu wszyscy zalecali obowiązkową profilaktykę antymalaryczną. Obecnie sytuacja jest bardzo ciekawa i czyni São Tomé chyba jedynym takim krajem na świecie. Najbardziej chyba wiarygodna strona – amerykańskiego departamentu zdrowia – nadal zaleca przyjmowanie lekarstw, ale jednocześnie wskazuje, że ryzyko zarażenia jest „bardzo niskie”. Dla porównania, ryzyko w popularnej Dominikanie czy Tajlandii ma wyższą kategorię - „niskie”. Przed wyjazdem zasięgnąłem języka u znajomych, którzy właśnie odwiedzili São Tomé i według nich malarią nie było co się przejmować. Ostatecznie nie przyjmowaliśmy leków i będąc na miejscu potwierdziliśmy, że, przynajmniej w stolicy, nikt malarią się nie przejmuje od dawna. Oczywiście nie warto wierzyć internetowym ekspertom, tylko decyzję podejmować samemu.

Jeśli chodzi o żółtą gorączkę, to São Tomé nie jest w kategorii krajów wysokiego ryzyka, choć jest na liście krajów z potencjalnym narażeniem na tę chorobę. W każdym razie szczepienie jest wymagane tylko wtedy, gdy przylatujemy z krajów o wysokim ryzyku transmisji choroby (międzylądowanie w Ghanie się w to nie wlicza).

Bezpieczeństwo

São Tomé jest jednym z najbezpieczniejszych krajów Afryki (a i w rankingu ogólnoświatowym powinno wypaść bardzo dobrze) - doświadczyliśmy tego na sobie, bez problemu chodząc po zmroku po ulicach stolicy. Nikt (poza małymi dziećmi w nielicznych miejscach turystycznych) nie żebrze, praktycznie nie ma też prób naciągania. Na nasze małe dzieci reagowano tylko uśmiechem i machaniem, nikt nie próbował dotykać ani nawet głośniej komentować.

Telefony, internet i gniazdka

Polskie komórki milczą jak zaklęte (przynajmniej Orange i Plus). Startery lokalnych sieci są do kupienia niemalże wszędzie, ale nie mieliśmy potrzeby testowania. Idę o zakład, że portugalskie numery powinny tu działać.

Internet w hotelach i restauracjach na ogół jest dostępny. Gniazdka i napięcie takie, jak w Polsce.

Język

Wszyscy mówią po portugalsku. Znajomość angielskiego jest rzadka i wybiórcza – nie spotkaliśmy nikogo z miejscowych, kto mówił dobrze po angielsku, choć z nielicznymi dało się dogadać. Próbowałem mówić moim dość słabym hiszpańskim i byłem rozumiany, ale tylko jedna osoba odpowiadała mi w tym języku. Część osób zna francuski (bliskość Gabonu robi swoje).

Waluta

Waluta São Tomé to swojsko brzmiąca dobra (STD). Dobra ma sztywny kurs do euro 1 EUR=25000 STD, dość łatwo jest więc dokonywać przeliczenia. Hotele bez problemu przyjmują euro, za mniejsze zakupy na wyspie trzeba płacić w dobrach. Wymienić walutę bardzo łatwo – hotelarze i cinkciarze wymieniają walutę bez żadnej prowizji po oficjalnym kursie.

Transport

Najwygodniej oczywiście wypożyczyć samochód i korzystać z map offline. Jeśli ktoś chce korzystać z komunikacji zbiorowej – w stolicy jest coś w rodzaju dworca, z którego odjeżdżają żółte busy w różne punkty Wyspy Św. Tomasza. Nie ma rozkładu ani żadnej informacji w busach – trzeba pytać. Z tego, co obserwowaliśmy, te busy jeżdżą całkiem często. Oczywiście można skorzystać z taksówek samochodowych lub motorowych.

Na Wyspie Książęcej, z tego co zauważyłem, nie ma transportu zbiorowego – pozostają tylko nieliczne taksówki.

Zakupy

W stolicy zaopatrzenie jest całkiem niezłe, choć żeby kupić wszystko, co potrzebne do jedzenia, trzeba obejść kilka sklepów – np. świeżego pieczywa nie da się kupić w supermarkecie, trzeba w tym celu pójść do piekarni. Świeże warzywa trzeba kupować w oddzielnym sklepie lub na targu.

Co jeść

Pisałem już wcześniej w komentarzu – w restauracjach tylko ryba! Zgodnie z żoną stwierdziliśmy, że na São Tomé przyrządzają najlepszą rybę na świecie. Oprócz ryby dobrym wyborem będą owoce morza. Czymś w rodzaju dania narodowego jest potrawka z oleju palmowego – próbowałem wersji z owocami morza i było bardzo smaczne.

Co pić

Z dostępnością alkoholu nie ma problemu. Piwko portugalskie kosztuje około euro za 0,33, jest też lokalne piwo Rosema w cenie jednego euro za 0,5l (hotel) lub 0,6 euro (lokalne sklepiki).

Co przywieźć

To chyba jedyne znane mi miejsce, gdzie nie ma pamiątek z Chin! Magnesy na lodówkę tylko ręcznie robione, ze wstawionym opiłkiem magnesu.
Jeśli chodzi o wyroby miejscowe, jest ich zaskakująco niewiele. W sklepach można kupić olej palmowy i kokosowy, a z alkoholi likier z ananasa lub kokosa (około 4 euro za 250 ml). Specjalnością miejscowych są też orzeszki ziemne sprzedawane w butelkach.

Dla koneserów z miejscowej manufaktury pochodzi czekolada Claudio Corallo (polecam, jest naprawdę jedyna w swoim rodzaju – można ją kupić podczas zwiedzania fabryczki trzy razy w tygodniu). Czekolada z zawartością kakao powyżej 80% nie jest wcale gorzka – zdaniem wytwórcy gorycz jest świadectwem fuszerki w wypalaniu ziaren kakaowca.

Są też do kupienia wykonywane na miejscu afrykańskie pamiątki z drewna, ale, co ciekawe, najlepsze ich ceny są w sklepie lotniskowym. Np. popielniczka ręcznie rzeźbiona i malowana kosztuje koło 10 euro.

Podróżowanie z dziećmi

Nasze dzieci są wprawdzie małe, ale już wyrosły z fazy słoiczków czy pieluch, więc się tym nie przejmowaliśmy. W każdym razie pieluchy można kupić bez problemu (ceny wyższe niż w Polsce, ale bez tragedii), słoiczków nie widzieliśmy. Z wózkiem po ulicach chodzi się ciężko – ogromne krawężniki i dziury nie pomagają. Inna sprawa, że nikt tu wózków nie używa, dzieci są noszone na plecach.

Przykładowe ceny:

Taxi z lotniska do dowolnego miejsca w stolicy – 10 euro. Tyczy się to też Wyspy Książęcej.
Wynajęcie samochodu – od 40 euro/doba, z kierowcą/przewodnikiem dodatkowe 40 euro
Benzyna – 1 euro/litr, ropa 0,8 euro/litr
Obiad w restauracji – 8-12 euro
Napoje w restauracji 1-1,5 euro
Woda mineralna 1,5l – 0,5-0,75 euro
Wstęp do Muzeum Narodowego – 2 euro


Na wszelkie pytania z przyjemnością odpowiem. To moja pierwsza relacja na tym forum i mam nadzieję, że nie było tak źle. Dziękuję za uwagę!


IMG_1688.JPG


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

pabloo 8 lipca 2017 19:22 Odpowiedz
Fajnie, coś nowego, będzie kontynuacja?Tylko nie wydaje Ci się, że wrzucanie czyichś danych osobowych i to jeszcze ze zdjęciem na publiczne forum to nieporozumienie? Weź to skasuj szybko.
woy 8 lipca 2017 19:40 Odpowiedz
"Dane osobowe" były celowo zdekompletowane, a zdjęcie niewyraźne i uważam, że w takiej formie było to dopuszczalne. Ale jeśli niektórych bulwersuje, usuwam - nie jest to istotna część relacji.Kontynuacja oczywiście będzie - nie na darmo w nagłówku napisałem "Część I"
pabloo 8 lipca 2017 20:50 Odpowiedz
Imię, przyszłe nazwisko, data i miejsce urodzenia, data i miejsce chrztu, zdjęcie, informacja o tym, że bierze się ślub i z kim, a do tego dane przyszłego męża - to nie tak mało, a w mojej opinii zdecydowanie za dużo. A ktoś po prostu może sobie tego nie życzyć. ;) Woy napisał:Kontynuacja oczywiście będzie - nie na darmo w nagłówku napisałem "Część I"Rękę bym sobie dał uciąć, że jak zaczynałem czytać, to tego nie było 8-), choć przyjmuje, że może nie miałbym już ręki.
wintermute 10 lipca 2017 15:04 Odpowiedz
Wreszcie ktoś dotarł w to miejsce i będzie wiadomo czy warto :-)Bo na razie informacji jak na lekarstwo.Czekamy zatem na ciąg dalszy
japonka76 10 lipca 2017 15:20 Odpowiedz
Zapowiada się ciekawie. Czekam na dalszą część relacji.Taka Afryka, a jednak jak w Portugalii.Co tam można robić oprócz plażowania? Co jeść? Jak ludzie? Jak ceny?
pbak 10 lipca 2017 15:43 Odpowiedz
Zeby nie wcinac sie autorowi w relacje powiem tylko, ze samo miejsce jest genialne, to taka ukryta perelka Afryki. Jeden z bardziej wyluzowanych miejsc, w jakich bylem, dopiero ostniego dnia zauwazylismy, ze zle przestawilismy zegarki i przez caly pobyt funkcjonowalismy wedlug zupelnie innej strefy czasowej.
woy 10 lipca 2017 18:08 Odpowiedz
Dalsza część relacji być może dziś lub jutro - tekst jest, ciężko znaleźć czas na obróbkę zdjęć. Wybaczcie nowicjuszowi, trochę eksperymentuję z wielkością i ciężkością, te z pierwszej części ładują się trochę za wolno.@Japonka76Ludzie super, sympatyczni i nienarzucający się. Aż się zdziwiłem, bo dwójka jasnowłosych maluchów wzbudzała zainteresowanie, ale nikt nie nagabywał, tylko się uśmiechali. W Azji byłyby już dotykane ze wszystkich stron:) Poza tym bardzo bezpiecznie, chodziliśmy po stolicy po zmroku bez jakichkolwiek obaw. Problem tylko z językiem - po angielsku nikt dobrze nie mówił, więc jeśli nie znamy portugalskiego, porozumieć się trudno. Ja ratowałem się moim kulawym hiszpańskim i przynajmniej czułem, że byłem rozumiany.Ceny przedstawię szczegółowo w podsumowaniu, poziom podobny do portugalskiego - danie obiadowe średnio 10 euro, ale za najlepszą rybę na świecie (opinia moja, mojej żony i innych turystów, z którymi rozmawialiśmy). Nie ma sensu jeść niczego innego niż rybę :)Mam problem z pytaniem, co robić oprócz plażowania - kraj ze stolicą można objechać w dwa dni + dzień/dwa na Wyspę Książęcą i dzień na wypad na Ilheu das Rolas, ale interesujących miejsc nie ma za wiele. Bez dzieci można się wybrać na trekking w dżungli czy nurkowanie. Można też obserwować wykluwanie żółwi, ale my widzieliśmy to już w Omanie i tu odpuściliśmy.@pbakTylko mi nie mów, że byłeś tam w tym roku. Jeśli tak, to bylibyśmy pewnie jedynymi Polakami, którzy w tym samym roku byli w Palestynie, na Athosie i Sao Tome :shock: Na Syberii też zresztą byłem, rok temu latem :)
pbak 10 lipca 2017 20:43 Odpowiedz
@Woy Na Sao Tome byłem trzy czy cztery lata temu ale dobre wrażenie cały czas utrzymuje się w pamięci. Chyba będziesz jedynym Polakiem z taką kombinacją krajów w jednym roku :-)@Japonka76 Tam nie ma zabytków czy atrakcji "must see" w klasycznym tego słowa rozumieniu. I może właśnie dlatego tak mi się tam podobało bo zamiast pędzić od jednego punktu programu do drugiego można w spokoju porozmawiać z ludźmi albo podziwiać krajobrazy. A co do jedzenia, to poza rybami polecam kraby w takiej małej drewnianej restauracji na północ od stolicy (jeżeli jeszcze stoi, podczas naszej wizyty trzęsła się i skrzypiałą przy każdym kroku). Dostaje się ugotowanego kraba i drewniny młotek, taki jak w filmach o sędziach i prawnikach. I tym młotkiem trzeba rozwalić skorupę, żeby dostać się do mięsa, frajda niesamowita. Nie pamiętam tylko nazwy ale pewnie w każdym przewodniku będzie o tym miejscu mowa.
dj-toma 18 lipca 2017 22:37 Odpowiedz
W końcu jest pierwsza relacja z tych wysp na forum :) Bardzo zastanawiałem się nad tą destynacją gdyż na jednym z profili o tanich lotach ciągle pojawiają się przeloty linią TAP z Lizbony w kwocie 1100-1400 zł za podróż w dwie strony oraz zdjęcia, które towarzyszą tym wpisom nakręcają do zakupu. Odwiedzając już wcześniej "bratnie" wyspy Republiki Zielonego Przylądka i czytając Twoją relację muszę stwierdzić, że są bardzo podobne do siebie. W związku z tym chyba odbiegnę od tego pomysłu gdyż raczej nic nowego nie uświadczę co by zrobiło na mnie wrażenie. To co przemawia za odwiedzeniem tego miejsca to mała popularność kraju oraz położenie na równiku. Jednak dużym minusem pozostają ceny na miejscu które są dość wysokie, zwłaszcza gdy się chce coś zobaczyć. Dzięki za dość obszerną relację !
woy 19 lipca 2017 08:47 Odpowiedz
@dj_tomaNiestety nie byłem na Wyspach Zielonego Przylądka i nie jestem w stanie stwierdzić stopnia podobieństwa. Znam kilka osób, które były w obu tych krajach i jedni twierdzili, że są bardzo podobne, drudzy, że Sao Tome jest zdecydowanie bardziej "afrykańskie". Być może nie widać tego w tej relacji, ale podróżowanie rodzinne ma swoje ograniczenia.
marek-zimnicki 18 lutego 2018 17:46 Odpowiedz
Cześć. Wyruszam niebawem na Sao Tome. Mam do Was pytanie (w internecie są dość sprzeczne informacje) dotyczące obowiązkowej szczepionce przeciw żółtej gorączce. Z tego co doczytałem, jeśli przylatuje się samolotem z Europy, wówczas obowiązek szczepienie nie obowiązuje. Ale jak wiadomo, TAP lata z międzylądowaniem w Akrze. Więc de facto przylatuje bezpośrednio z Ghany. Czy szczepiliście się przed wylotem?Dzięki za informację!Marek
woy 18 lutego 2018 18:28 Odpowiedz
@Marek ZimnickiTo międzylądowanie nie jest traktowane jako przybycie z Afryki. Nie szczepiliśmy się i nikt się nie czepiał. Wcześniej potwierdzałem to też na infolinii TAP.