0
Woy 13 grudnia 2020 13:17
IMG_9526.JPG



IMG_9528.JPG



W ogóle, jeśli chodzi o widoki i malownicze położenie, Rio de Janeiro nie ma sobie równych wśród wielkich miast na świecie. Plaże, porośnięte tropikalnym lasem góry, zjawiskowa zatoka Guanabara… Tylko te fawele… nie chodzi nawet o bezpieczeństwo, ale przykro patrzeć na dzielnice, którym miasto nie jest w stanie zapewnić podstawowej infrastruktury.

Wieczorem spotkaliśmy się z kolegą z forum @kuba1306 i jego synem, i w sympatycznej atmosferze wymieniliśmy się doświadczeniami z podróży. Ale rano czekała nas niemiła niespodzianka – okazało się, że zacięła się winda na parkingu hotelowym i obsługa nie jest w stanie wyprowadzić mojego samochodu! Niby do wylotu zostało jeszcze parę godzin, ale ziarno niepokoju zostało zasiane. Na szczęście hotel stanął na wysokości zadania i chciał zapewnić nam transport na pod pomnik Chrystusa, który chcieliśmy tego dnia obejrzeć. Nic z tego, akurat we wtorki góra Corcovado była zamknięta na antywirusową dezynfekcję. W zamian za to uzgodniliśmy, że weźmiemy Ubera do centrum i z powrotem, a hotel zwróci nam jego koszt. Pojechaliśmy więc do centrum, które wzbudziło w nas mocno mieszane uczucia. Z jednej strony mieliśmy szczęście dostać się do wspaniałego kościoła Candelaria, a szczególnie do wspaniałej Katedry Św. Sebastiana. Pocałowaliśmy za to klamkę przy Monasterze Sao Bento czy Konwencie św. Antoniego. To smutne, ale z centrum Rio zapamiętamy przede wszystkim dziesiątki bezdomnych i okropny kloaczny smród w przejściach podziemnych. Szczególnie w okolicach parku Flamenco bezdomnych było mnóstwo. A po demonstracji jednej z pań, która nie zważając na obecność innych spuściła spodnie i świecąc tyłkiem zaczęła sikać pod drzewem, odechciało nam się dalszej wędrówki.


20201208_102155.jpg


20201208_102939.jpg


IMG_9539.JPG


IMG_9537.JPG


20201208_110317.jpg


20201208_110319.jpg


IMG_9534.JPG


IMG_9535.JPG



Wróciliśmy do hotelu, który zdążył już naprawić windę i wydał nam samochód. Jeszcze tylko wizyta w myjni (Localiza wymaga, aby samochód był umyty, a nasz był tak brudny, że wstyd było go oddawać), krótkie formalności w wypożyczalni i o czasie dostaliśmy się na lotnisko. Na marginesie dodam, że wypożyczalnia nie uwierzyła w przebieg naszego samochodu – zamiast 7750 km, które pokonaliśmy, zapisali w dokumencie kończącym wynajem 775 km :-)


_______________


Podsumowując, Brazylia okazała się wyjątkowym miejscem i wylądowała w Top 5 moich ulubionych krajów. Podróż udała się w 100%, zobaczyliśmy wszystko, co chcieliśmy, a nawet więcej, niż przewidywałem wcześniej. Wprawdzie restrykcje covidowe nieco dały się nam we znaki z powodu zamkniętych muzeów i części kościołów, ale i tak w porównaniu z ogarniętą lockdownami Europą te ograniczenia to był pryszcz. Z powodu niskiego kursu reala wyjazd wyszedł też dość tanio, za dobrej jakości hotele płaciliśmy 120-150 zł (4-osobowy pokój ze śniadaniem), za obiad od 40 zł (lunchownie przy drogach) do 150 zł za fancy dania i drinki tuż przy plaży – jak na 4-osobową rodzinę nie jest źle.

Poniżej garść informacji przydatnych zwłaszcza dla wypożyczających w Brazylii samochód:
1. Drogi wewnątrz kraju są zazwyczaj przyzwoitej jakości, choć zdarzały się odcinki pełne dziur, szczególnie w południowym Piaui. Największym problemem jest to, że większość dróg jest wąska i bardzo zatłoczona. Nie mogłem uwierzyć w czasy przejazdu podawane przez Google Maps, ze średnią prędkością poniżej 70 km/h nawet na długich odcinkach, ale w rzeczywistości okazały się prawdą. Prawie cały czas jedzie się w górach, na podwójnej ciągłej, przez co wyprzedzanie, szczególnie ciężarówek, jest sporym wyzwaniem. Opisywałem już moje przygody z drogami gruntowymi, ale szczerze mówiąc turysta jeżdżący po typowym turystycznym szlaku może ich zupełnie uniknąć.
2. Kraj jest najeżony fotoradarami, na dojazdówkach do większych miast można ich spotkać kilkanaście na bardzo krótkim odcinku. Mijając setki fotoradarów nie da się nie złapać choćby na jeden – mnie na szczęście zdarzyło się to raz, a mandat przyszedł po mniej więcej miesiącu. Za przekroczenie prędkości o 14 km/h (54 tam, gdzie można było 40), zapłaciłem 125 reali, czyli około 90 zł. Z mandatu wynika, że tolerancja wynosi 20% dozwolonej prędkości. Dla kontrastu, policjantów mierzących prędkość widziałem tylko raz.
3. Po przejściach na drogach Argentyny, gdzie policja stała i zatrzymywała pojazdy na każdej rogatce do miasta czy granicy prowincji, spodziewałem się, że w Brazylii będzie podobnie. Tymczasem nic podobnego – w tym kraju prawie nie ma policji na drogach, nawet na granicach stanów nie ma żadnych posterunków oprócz inspekcji fitosanitarnej! Owszem, czasem były checkpointy policji drogowej, ale przez całe 18 dni zostałem zatrzymany tylko raz, w związku z pomiarem temperatury w ramach covidowej prewencji.
4. Międzynarodowe prawo jazdy nie jest potrzebne na krótkie turystyczne wyjazdy.
5. Część głównych dróg jest płatna, bramki są często, a kwoty niewielkie – np. 5 reali. Nie widziałem możliwości płacenia kartami na bramkach. Płaciłem też na co najmniej dwóch mostach – Rio-Niteroi oraz Terceira Ponte w Victorii.
6. Samochody osobowe jeżdżą zamiennie na benzynę lub etanol. Etanol jest mniej więcej 30% mniej wydajny niż benzyna, przez co opłaca się go tankować, gdy cena wynosi mniej niż 70% ceny benzyny. Ja, niezależnie od ceny, niemal zawsze tankowałem etanol – z powodów ekologicznych oraz estetycznych, przy tankowaniu etanolem w ogóle nie śmierdzi. Na stacjach benzynowych na głębokiej prowincji często jednak nie ma wyboru i etanol w ogóle nie jest dostępny.
7. Ceny benzyny/etanolu potrafią się gigantycznie różnić – najmniej płaciłem za etanol 2,75 reala (~2 zł, ceny w prowincjonalnym Goias), podczas gdy w centrum Rio to paliwo kosztowało nawet 4,6 reala! Nigdzie jeszcze nie widziałem takiej rozpiętości cenowej. Najwyższe ceny były oczywiście w centrach miast, wręcz opłaca się wyjechać np. poza Rio i wrócić, oszczędzając sporo na pełnym baku.

Informacje praktyczne niewiązane z prowadzeniem samochodu:
1. Jak już pisałem, wystarczy opuścić Rio, żeby nie mieć do czynienia z nikim, kto mówi w jakimkolwiek innym niż portugalski języku. Gdzieś czytałem, że nauka języków nie jest tam bardzo popularna i nie jest częścią ich kultury. Mój hiszpański też nie za wiele pomagał, tyle tylko, że dość dobrze rozumiałem komunikaty na piśmie.
2. Podczas całego pobytu nie mieliśmy jakichkolwiek problemów z bezpieczeństwem. Poza Rio i Salwadorem, gdzie można poczuć się nieco nieswojo, wszędzie czuliśmy się absolutnie swobodnie, nawet wychodząc późnym wieczorem.
3. Płacić kartą można prawie wszędzie. Ja korzystałem z wielowalutowej karty Pekao, która niestety nie współpracowała z terminalami wydanymi przez firmę Rede – największego operatora płatności w Brazylii. Przez to częściej niż planowałem musiałem wyciągać pieniądze z bankomatów (przy okazji, prowizje lokalnych banków potrafią się mocno różnić, lepiej sprawdzić kilka). Pekao rozpatrzyło moją reklamację pozytywnie i zwróciło mi pobrane prowizje za wypłaty z bankomatów, ale i tak korzystniej jest mieć kartę, która współpracuje ze wszystkimi terminalami w Brazylii.
4. Uzyskanie karty SIM jest proste, trzeba pójść do salonu i okazać paszport. Karta kosztuje 10 reali, minimalne doładowanie drugie tyle.
5. Brazylia jest w ogóle mało formalistyczna. Na kilkanaście pobytów, głównie w hotelach, tylko dwa razy musieliśmy pokazywać paszporty.

PS Zauważyłem, że pierwsze części mojej relacji cieszyły się większym zainteresowaniem, szczególnie ze strony komentujących. Wraz z wprowadzeniem przez Brazylię wymogu testu i coraz większymi restrykcjami to zainteresowanie spadało. W końcu Brazylia się jednak otworzy i mam nadzieję, że relacja będzie pomocna w planowaniu podróży, w szczególności dla tych, którzy chcą zobaczyć coś poza standardową trasą Rio – Paraty/Ilha Grande – Sao Paulo – Iguazu. A za chwilę rozpoczynam kolejną relację, tym razem z kraju, który od dłuższego czasu pozostaje otwarty i na szczęście nic nie wskazuje na możliwość jego szybkiego zamknięcia.

Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

ann-a-k 16 grudnia 2020 02:55 Odpowiedz
Z nieba mi spadłeś z tą relacja i będę czekać z wypiekami na twarzy na każdy odcinek. Coraz śmielej się skłaniam na zakup biletów na kwiecień więc taka relacja na wagę złota!
ann-a-k 16 grudnia 2020 16:46 Odpowiedz
A mógłbyś na szybko powiedzieć na jak oceniacie Salvador? Zaczęłam robić plan porózy , wcześniej nie wliczałam tego miasta, ale popatrzyłam jeszcze na mapę zainspirowana waszą wstawioną tutaj i wychodzi mi że mogłabym przeznaczyć 2-3 dni. Warto na tak krótki czas? Opowiedziałbyś o covidowej sytuacji? Jest mniej ludzi na ulicach i w komunikacji ? Da się unikać skupisk itd? Należę do tych co jednak wirusa się boją więc wszędzie chodzę jednak z żelem, maseczką i omijam zatłoczone miejsca. Ciekawi mnie na ile można w Brazylii zachowywać teraz podstawowe środki ostrożności i czy lokalsi raczej uważają.
man4business 16 grudnia 2020 18:36 Odpowiedz
Świetna trasa! Najprostsze pytania, jakie się nasuwają, to: mówisz po portugalsku? wszyscy, którzy byli w Brazylii wiedzą, że są tam mocno oporni na języki obce, a hiszpański przydaje się tylko, jeśli samemu po hiszpańsku mówi się bardzo dobrze. I drugie - jak z bezpieczeństwem? Na drogach, w miejscach postoju, zwiedzanych? Czekam(y) na dalsze części!
woy 16 grudnia 2020 20:32 Odpowiedz
@man4businessNie mówię po portugalsku i z tym był problem, bo w ciągu 18 dni poza Rio spotkaliśmy tylko dwie osoby (akurat siostry), które mówiły po angielsku. Poza tym zero jakichkolwiek języków obcych. Jak było trzeba, google translator dawał radę.Mówię za to po hiszpańsku, i to dość dobrze (poziom gdzieś pomiędzy B1 i B2) i chciałbym obalić mit, że to się jakoś mocno przydaje. Owszem, rozumiałem większość komunikatów pisanych oraz umiałem liczyć (liczebniki są w obu językach bardzo podobne), ale jak zaczynałem coś tłumaczyć, to niewiele z tego docierało. A jak inni mówili do mnie, to docierało jeszcze mniej ;) Co do bezpieczeństwa, to też jeszcze wybrzmi w relacji. Poza Rio i Salwadorem czuliśmy się wszędzie absolutnie bezpiecznie, w mniejszych miastach nie było problemu z chodzeniem po zmroku, czasami też zdarzało się już w ciemnościach jeździć i późno dotrzeć do hotelu. Nikt nas przed niczym nie ostrzegał i w ogóle nie mieliśmy wrażenia, że bezpieczeństwo jest jakimś problemem. Pośrednio mogły o tym świadczyć jedynie domy i hotele, otoczone wysokimi płotami pod napięciem, ale może to kwestia mody, która przybyła z wielkich miast.W Rio i Salwadorze też nie czuliśmy się niebezpiecznie, ale trochę nieswojo - w Rio przez chmary bezdomnych, w Salwadorze przez ogólnie odrapane budynki i "zakazaną" okolicę nawet w ścisłym centrum, tylko krok dalej od starówki.
cart 28 stycznia 2021 18:12 Odpowiedz
Przy tak wolnej jeździe ilość kilometrów jednak zatrważająca ;)
katka256 3 lutego 2021 23:13 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja i podróż, wiele osób teraz boi się Brazylii.Trochę tylko kiepska jakość zdjęć, ale to taka mała uwaga.
paulinatyl 27 marca 2021 23:08 Odpowiedz
Wspaniała relacji, i polski akcent. Miałam okazję być na Kubie w 2012 roku ale odwiedziłam tylko Hawanę i Varadero. Zdjęcia i opowieść zachęcają do powrotu i podróży w głąb kraju. Kubańczycy to bardzo mili ludzie, gościnni i grzeczni. Polecam każdemu ten kierunek, niezwykle bezpieczny jak na dzisiejsze czasy.
tropikey 27 marca 2021 23:08 Odpowiedz
Kuba to niewątpliwie piękny kraj, a i ludzie zapewne przesympatyczni, przynajmniej niektórzy, ale zachodzę w głowę, jaki ma to związek z Brazylią :D ?